ZUS nie jest piramidą finansową
Czemu służy podważanie wiarygodności publicznego systemu emerytalnego?
“Zbieranie butelek po piwie opłaca się bardziej niż odkładanie na emeryturę” przekonuje w filmiku na TikToku, najpopularniejszy w Polsce doradca (anty)podatkowy, Sławomir Mentzen. Jak to możliwe? Ano tak, że (według wyliczeń Mentzena) suma wszystkich składek, jakie w ciągu życia odłożymy na emeryturę, będzie tak niska, że więcej odłożylibyśmy uzyskując kaucję z butelek po wypitym piwie. Aby dowieść swojej tezy Mentzen rozpisuje na tablicy wpłaty ze składek i szacowaną (a raczej: niedoszacowaną) emeryturę – “lepiej budować piramidę z butelek, niż uczestniczyć w piramidzie finansowej organizowanej przez ZUS”, dowodzi.
W filmiku błędna jest nie tylko teza, ale każde z przyjętych przez lidera Konfederacji założeń. Mylnie podaje on wysokość składki, szacowany wiek pobierania emerytury, jej kwotę i pułap (zakłada, że wszyscy będą pobierać emeryturę minimalną), a także średni czas przeżywalności i okres pobierania świadczeń przez przyszłego emeryta. To nie dziwi – tylko przyjmując błędne na każdym etapie założenia, Mentzen mógł dojśc do konkluzji, że oszczędzanie groszowych kwot uzyskanych ze sprzedaży butelek jest mądrzejszą decyzją, niż opłacanie składki emerytalnej.
Że Menten opowiada bzdury, wykazywali w kolejnych tekstach, wywiadach i wpisach dziennikarze, publicyści i ekonomiści. Na darmo. Fanom polityka to nie przeszkadza, filmik z butelkami dotarł do setek tysięcy (240 tys. wyświetleń na samej platformie TikTok), jeśli nie milionów odbiorców. Oglądający Mentzena są zachwyceni – w jego wizji świata wszystko jest proste, zrozumiałe, a co jeszcze ważniejsze: zabawne. “Haha, piwo, piramida z butelek, haha” – infantylność tego przekazu i zdolność sprowadzenia wszystkiego do banalnej anegdoty jest wielkim atutem.
Wszak Lider korwinowskiego środowiska sięga po ten sam rodzaj „zdrowego rozsądku” i argumentowania „na chłopski rozum”, co jego guru – Janusz Korwin-Mikke. To przecież król polskich liberatarian dopracował jak nikt inny ten styl argumentacji – gospodarka działa jak stoisko z parówkami, budżet państwa jest jak budżet domowy, kobiety są głupsze, a za Hitlera były mniejsze podatki.
W Polsce jednak popyt na antyspołeczną retorykę jest stale obecny od 30 lat, a Mentzen wyłącznie na niego odpowiada. Sukces filmiku o butelkach był tak duży, że teraz polityk z Torunia raz na jakiś czas przypomina swoje słowa o „piramidzie”, a pomysły Menztena naśladują kolejni influencerzy z internetu.
Emerytalni Ignoranci
Czemu Mentzen może mówić to, co mówi? W największym skrócie: bo jego słuchacze i tak nie mają pojęcia, jak działa ZUS. A teoria o chciwym państwie rozkradającym składki im schlebia. Skąd to wiemy? Bo w 2016 roku Instytut Spraw Publicznych razem z pracownią Millward Brown przygotowali na zlecenie ZUS-u raport o świadomości zasad działania i postaw wobec systemu ubezpieczeń społecznych wśród Polaków. Badacze zdiagnozowali ogólnie bardzo słaby poziom wiedzy na temat składek, podatków, emerytur i działania państwa wśród badanych. Tylko 7% badanych potrafiło odpowiedzieć na przynajmniej ⅔ zadanych im pytań, poprawnie na wszystkie: nikt.
Kluczowa jednak była grupa, którą autorzy raportu sklasyfikowali jako “ignorantów”. Ignoranci nie tylko nie potrafili odpowiedzieć właściwie na większość zadanych im pytań, ale także najczęściej odpowiadali na pytania o emerytury, podatki czy rolę państwa: „nie wiem”, „trudno powiedzieć”, „nie mam zdania”. Mowa zatem o ludziach, którzy nie tylko nie mają wiedzy na temat działania systemu emerytalnego, ale także nie mają ani wyrobionego zdania, ani poglądów, ani świadomości na temat tego, po co w ogóle są składki i podatki. I w tej własnie grupie jest nieproporcjonalnie dużo młodych obywateli. Blisko połowa wszystkich ignorantów, to uczniowie i studenci!
I tak jesteśmy bliżej rozwiązania zagadki. To własnie, tak się składa, grupa z której Konfederacja rekrutuje swoich wyborców. Indywidualistycznie nastawieni, wierzący w społeczny darwinizm przedstawiciele najmłodszego pokolenia, którzy nie widzą sensu w płaceniu jakichkolwiek danin czy składek, to wdzięczni słuchacze teorii o rychłym upadku ZUS. Cytowane tu już powyżej badanie ISP stwierdza, że emerytalnych ignorantów jest w społeczeństwie około 15%. Podobnie wysoki jest jest odsetek Polaków przekonanych, że państwowy system emerytalny nie gwarantuje wypłaty świadczeń. Zaś 17% rodaków w ogóle chciałoby maksymalnie ograniczyć lub zlikwidować publiczny system emerytalny i przenieść obowiązek zabezpieczenia się na emeryturę na barki indywidualnych obywateli.
Ktoś powie, że 15%-17% społeczeństwa to zbyt mały wycinek społeczeństwa, by opłacało się walczyć o jego głosy. W przypadku Konfederacji jest jednak wręcz przeciwnie. Partia ta nie musi starać się o głos umiarkowanego wyborcy, lecz właśnie z łowienia skrajności uczyniła swoją specjalność. Co więcej, ma to sens, bo także eksperci (i sami politycy Konfederacji) szacują maksymalny potencjał partii na kilkanaście procent.
To nie jest dyskusja na argumenty
Oczywiście ZUS nie jest piramidą i się nie rozpadnie. Merytorycznej odpowiedzi na krążące w internecie legendy, teorie spiskowe i demagogiczne argumenty podejmowało się już wielu autorów i autorek. W 2019 roku na tak postawione pytanie – „Czy polski system emerytalny zbankrutuje?” – odpowiadał, przecząco dodajmy, raport Instytutu Badań Strukturalnych. W wywiadach tłumaczy to specjalistka od systemu zabezpieczeń społecznych, dr Janina Petelczyc. Arcyciekawą, zabawną i polemiczną książkę “Nie płakałem po OFE”, opublikował Adrian Oratowski, zabierający również często publicystyczny głos w temacie systemu emerytalnego. Pogłoski o własnym rychłym upadku dementował także sam ZUS. Upadku polskiego systemu emerytalnego nie zakładają też nawet w odległym horyzoncie prognozy Komisji Europejskiej.
Wszystko to jednak nic nie warte dla fanów teorii o piramidzie i wyborców Mentzena w internecie. Bo, powiedzmy to wprost, nie o merytoryczną polemikę tu chodzi. Retoryka upadającego ZUS-u służy jeszcze czemuś innemu (poza podważaniem zaufania do państwa i łapaniem głosów wyborczych). Pamiętają państwo, że na początku tego tekstu napisałem, że teoria o chciwym państwie rozkradającym składki służy schlebianiu słuchaczom? Już mówię, dlaczego.
Autorzy demagogicznych haseł o „piramidzie ZUS-owskiej” nie tylko chcą przekonać słuchaczy, że publiczny system zabezpieczeń społecznych nie ma sensu. Skoro ich słuchacze wywodzą się z grona, które najprawdopodobniej o emeryturach wie bardzo mało, a do systemu publicznego ma stosunek w najlepszym wypadku obojęty lub chłodny, to gra idzie o coś jeszcze. Internetowi demagodzy chcą przekonać swoich słuchaczy, że tak naprawdę to ci nie płacący składek są mądrzejsi! Tak, tak – skoro ZUS i tak upadnie, a cały publiczny system jest piramidą, to rozsądniej postępuje ten, kto w ogóle tam nie wpłaca. Logiczne, prawda?
“Nie jesteś głupi, jeśli nie odkładasz w systemie publicznym na emeryturę. Przeciwnie, to głupi są ci, którzy składki płacą” – mówią różni internetowi influencerzy. Kto by nie chciał słyszeć, że nie tylko uchylanie się od zobowiązań społecznych nie jest naganne, ale wręcz mądre. To pochwała cwaniactwa na miarę naszych czasów (i naszego internetu). Jaki zatem stoi za tym interes?
Czyj interes?
Po pierwsze, oczywiście leży to w interesie biznesu (a więc i partii reprezentujących biznes), aby podważać sens obowiązkowych składek na ubezpieczenie społeczne. W tej logice im mniej zobowiązań po stronie pracodawcy, tym lepiej. Co więcej, skoro składki i podatki to takie oszustwo, to być może szef zatrudniający cię na czarno robi ci przysługę – a razem właśnie przechytrzyliście system?
Logika ta podpowiada, że być może, jeśli zniechęcimy do płacenia ZUS wystarczająco dużo osób, to system naprawdę trzeba będzie jakoś rozczłonkować albo wypatroszyć? Musimy wszak pamiętać, że obniżanie czy dobrowolność składek to transfer pieniędzy do biznesu kosztem przyszłych emerytów – zgadzając się na obniżanie składek dziś, radykalnie zmniejszamy tort do podziału jutro. Pracownicy popierający takie rozwiązania działają na własną szkodę. Ale właśnie tym bardziej dlatego trzeba ich przekonać, że jest odwrotnie.
„Nie odkładaj na ZUS, państwo i tak ci zabierze te pieniądze, pracuj na czarno albo zbieraj butelki”. Lobby biznesu za pomocą dezinformacji i kupowaniem sobie przychylności ludzi nieświadomych zasad działania systemu, chce sprzedać im niekorzystne dla nich samych rozwiązania. Biorąc pod uwagę, że sporo sympatyków Mentzena (a wcześniej innych partii głoszących podobne poglądy) to środowiska małego i średniego biznesu, postrzegające składki emerytalne i podatki jako główny koszt prowadzenia działalności i wściekle niechętne państwu, to powody promocji „butelkowej teorii emerytur” stają się całkiem jasne.
Ale jest coś jeszcze. Jak przypomniał w świetnym tekście na stronach magazynu internetowego „Spider’s Web+” Marek Szymaniak, internetowi influencerzy promujący najróżniejsze teorie spiskowe na temat „ukrytej inflacji” albo „upadku ZUS-u” sami pracują w branżach powiązanych z inwestowaniem. Albo mają nadzieję, że zrobią na tym jakąś karierę i popularność. To plankton udający wielkich rekinów – anonimowi inwestorzy w kryptowaluty, doradcy podatkowi z kilkoma tysiącami obserwujących na TikToku, przypadkowi faceci przedstawiający się jako „eksperci od finansów”. Jako, że nikt nie zabrania nikomu podpisywania się w sieci jako specjalista do spraw oszczędności osobistych czy guru inwestycji, to tak naprawdę każdy szarlatan i naciągacz może opowiadać ludziom, co chce.
Cześć z nich sama zaś ma interes w tym, żeby namówić ludzi na kupowanie kryptowalut, lekturę ich podręczników inwestycyjnych i śledzenie filmików o rzekomo genialnych sposobach na przechytrzenie inflacji. Straszenie ZUS-em ma zachęcić ludzi do alternatywnych sposobów oszczędzania, a ci sami „eksperci” sprzedają przecie dokładnie to: zachęty do innych sposobów oszczędzania.
Dlatego nie mówią, że w polskim systemie emerytalnym mamy dodatkowe filary kapitałowe, które są gwarantowane przez państwo i które pozwalają indywidualnie oszczędzać obywatelom, korzystając z dopłat i zwolnień podatkowych. Przeciwnie: grożą upadkiem państwa jako takiego, a zachęcają do kupna kryptowalut, internetowych tokenów w rodzaju cyfrowych dzieł sztuki i certyfikatów NFT. Obiecują nawet „czterokrotny zwrot z inwestycji” w kilka lat.
Czego nie mówią, to że choć za naszego życia nie upadł jeszcze żaden publiczny system emerytalny, to tylko w ciągu ostatnich lat upadły liczne kryptowaluty, zbankrutowały całe giełdy cyfrowych aktywów (a oszczędności ludzi wyparowały gdzieś na w odmętach internetu albo powędrowały na konta na Kajmanach), zaś niektóre z “rewolucyjnych” cyfrowych tokenów straciły na wartości tysiąckrotnie!
Rynek NFT – cyfrowych certyfikatów własności do jakiegoś dobra – reklamowanych przez celebrytów, choć sprzedał produkty warte miliardy, dziś niemal zamarł. Całkowity obrót wynosi zaledwie kilka procent tego, co na początku manii, a średnia cena sprzedaży jednego nowego NFT spadła w ciągu zaledwie kilku miesięcy 2022 roku dwudziestokrotnie. Oznacza to więc, że milliony ludzi są w posiadaniu wartych (nominalnie) miliardy aktywów, których nikt nie chce odkupić, a tym bardziej nie po cenie gwarantującej jakikolwiek – nie mówiąc o czterokrotnym – zwrot z inwestycji.
Nie brzmi to jak najlepszy pomysł na zabezpieczenie finansowej przyszłości, ani bezpiecznej emerytury, prawda? Ale internetowi naciągacze tym bardziej zmuszeni są podważać sens publicznej emerytury i zachęcać ludzi do szukania alternatyw – choćby po to, żeby samemu opchnąć naiwniakom swoje kryptowaluty albo certyfikaty NFT, zanim te jeszcze bardziej stracą na wartości.
Jeśli ktoś więc tu wciąga ludzi w piramidę, to nie są to publiczne systemy emerytalne.
Zacząłem pisać komentarz, ale wyszedł zbyt długi, więc jest tutaj:
https://jacekh.substack.com/
Nic o powiązaniu zusowskiej loterii od piramidy wieku, nic o stopie zastąpienia, nic o wpływie na dzietność, co z tego, że zus będzie wypłacał zabezpieczony papier z wieloma zerami gdy nie wystarczy to nawet na wegetację! Liczenie na zus to jak liczenie, że dymanie lewackich osobopostaci nie skończy się fałszywymi oskarżeniami.