To nie jest blog.

To nie jest blog.

Share this post

To nie jest blog.
To nie jest blog.
Dlaczego dalsze obniżanie składki zdrowotnej... po prostu się nie opłaca?

Dlaczego dalsze obniżanie składki zdrowotnej... po prostu się nie opłaca?

Za niewydane dziś miliardy na ochronę zdrowia zwrócimy - w prywatnych wydatkach lub dopłacając w podatkach przez dekady. Zaoszczędzą na tym najbogatsi, których i tak było stać na prywatne leczenie.

Jakub Dymek's avatar
Jakub Dymek
Apr 06, 2025
∙ Paid
39

Share this post

To nie jest blog.
To nie jest blog.
Dlaczego dalsze obniżanie składki zdrowotnej... po prostu się nie opłaca?
2
Share

Nie ma w życiu nic pewniejszego niż to, że nikt nie lubi płacić podatków. W Polsce podatki dochodowe są akurat bardzo niskie i coraz mniej ludzi w ogóle musi się nimi przejmować. Za to inna forma zobowiązania, składki emerytalne i zdrowotne, urosły w naszej ojczyźnie do rangi przekleństwa. Żadne zjawisko - z terroryzmem, ebolą, Putinem i cenami gofrów latem włącznie - nie budzi w naszym społeczeństwie podobnie szerokiej pogardy i nienawiści co regularny przelew na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Zaborca lub okupant, który wszedłby do uśmiechniętej Polski na obietnicach zniesienia składek i zlikwidowania ZUS-u oraz NFZ-u, zdobyłby stolicę bez jednego wystrzału, a korowód ciągnący się w dół Wisły od ulicy Wiertniczej przez Czerską do Wiejskiej witałby go kwiatami.

W opinii speców od kampanii wyborczych trudno się zatem pomylić obiecując co cztery lata to samo - NISKIE I PROSTE PODATKI - i obsadzając pasożytniczy ZUS i NFZ w roli antybohaterów. Wszak kto nie zagłosuje za tym, by obniżyć sobie podatki, prawda?

A że gra idzie teraz - jak szybko podsumował Marcin Kędzierski - o 1,6 miliona wyborców (do których umizgują się na wyścigi Trzaskowski i Hołownia, chcący wydrzeć poparcie Menztenowi) to nie ma dna demagogii, którego nie sięgną. Od propozycji odbieranie ukraińskim ofiarom wojny świadczeń społecznych, przez udawanie fanów disco-polo, jawne hołdy dla Trumpa po głodzenie NFZ.


Nie jestem na tyle naiwny, by nie rozumieć DLACZEGO tak społecznie szkodliwe i antypaństwowe działanie podejmowane jest przez Tuska i Hołownię właśnie teraz. Mało tego - nie zdziwiłbym się, jakby cały spór o obniżenie składki zdrowotnej w 2024 był sfabrykowany, a celem tej ustawki było ogłoszenie obniżenia składki zdrowotnej dla firm i jednoosobowych działalności gospodarczych w momencie, w którym przyniesie to najlepszy dla kampanii prezydenckiej rezultat.

A jednak jestem na tyle naiwny, by dalej stać naprzeciw rozpędzonego pociągu społecznego darwinizmu, którym zawiadują stojący u steru polskiej polityki socjopaci o twarzy Gargamela i skacowanego noworodka, krzycząc STOP.

A skoro tak, to trzeba przypomnieć fakty.

Po przegłosowanych właśnie w Sejmie zmianach, osoba zarabiająca płacę minimalną zapłaci wyższą składkę zdrowotną (329,44), niż jednoosobowa działalność gospodarcza (286,33) z dochodem rzędu 15 tys. zł/miesiąc.

To znaczy, że nauczycielka albo pielęgniarka dołożą się do ochrony zdrowia dla influencera, prawnika czy programisty na umowie b2b. Przedsiębiorca z miesięcznym dochodem ok. 15 tys. oszczędzi rocznie na składkach i podatkach 10 tys. zł - osoba zatrudniona na etacie nic. Ale oczywiście, ktoś będzie musiał za to zapłacić... (spoiler: wszyscy pozostali).

Obniżka składki zdrowotnej uszczupli bowiem wpływy do NFZ o 4-5 mld zł rocznie. To dwukrotność kwoty, jaką zebrano podczas wszystkich finałów WOŚP razem wziętych i więcej niż Narodowy Fundusz Zdrowia wydaje na psychiatrię dzieci i młodzieży. Jednak te środki trzeba będzie trzeba NFZ-owi zwrócić. Jak?

Poprzez zwiększenie dotacji budżetowej o tyle samo pieniędzy, ile zostanie w kieszeni przedsiębiorców. To oznacza, że - skoro w Polsce mamy de facto regresywny system podatkowy, czyli mniej zamożni płacą efektywnie więcej - system w jeszcze większym stopniu będzie finansowany przez nich. Mówiąc wprost: skoro do obniżenia składek dorzuci się budżet państwa, to właśnie składamy się na transfer z publicznej kasy do kieszeni przedsiębiorców.

Tym większy, im ktoś zamożniejszy, bo - co wprost wynika z kształtu tej reformy - mityczna już kwiaciarka, osiedlowy fryzjer czy szewc zyska (przy przychodach rzędu 3-5 tys. miesięcznie) dwudziestokrotnie mniej niż zarabiający 50 tys. top menadżer na b2b w korpo, programista na JDG czy lekarz z prywatną praktyką. Co zresztą wprost pokazuje fałsz retoryki towarzyszącej reformie.

Zainteresował cię ten tekst? 🤔 Zapisz się na pełną subskrypcję i nie przegap żadnego kolejnego artykułu i wywiadu – oraz zyskaj dostęp do całego archiwum moich publikacji. W ten sposób wspierasz też jakościowe dziennikarstwo i odważną publicystykę. A to wszystko za równowartość jednej kawy ☕w miesiącu. Dziękuję!

Keep reading with a 7-day free trial

Subscribe to To nie jest blog. to keep reading this post and get 7 days of free access to the full post archives.

Already a paid subscriber? Sign in
© 2025 Jakub Dymek
Privacy ∙ Terms ∙ Collection notice
Start writingGet the app
Substack is the home for great culture

Share