Wertheim: NATO nie powinno przyjmować Ukrainy
Europa musi się usamodzielnić od USA i dać Ukrainie bardziej wiarygodne gwarancje niż sen o członkostwie.
Stephen Wertheim napisał niedawno prowokujący esej w „New York Timesie” o tym, co Zachód opowiada sobie o Ukrainie, by poczuć się lepiej. Przekonuje w nim, że perspektywa członkostwa w NATO nie jest realistyczna w dającym się przewidzieć terminie i powinniśmy już teraz pracować nad gwarancjami bezpieczeństwa dla Ukrainy, które są do pogodzenia z realnymi zdolnościami państw tworzących proukraińską koalicję. Zamiast obiecywać marzenia. Nie mogłem nie zadzwonić i nie poprosić go o rozmowę o tym tekście.
Szczęśliwie udało nam się złapać tuż po szczycie NATO w Wilnie, a efekty tej rozmowy możecie przeczytać poniżej. „W przypadku NATO do tanga potrzeba znacznie więcej niż dwojga (…) a po 2014 roku Zachód już pokazał, że nie będzie gotów pójść na wojnę o Ukrainę, zaś Rosja gotowa jest się bić i wykrwawiać w imię tego, co uważa za swój interes w Ukrainie. (…) Uważam, że prezydent Biden jest całkowicie szczery, kiedy mówi, że celem numer jeden jest uniknięcie bezpośredniej wojny z Rosją. I nawet jeśli Biały Dom nie mówi tego aż tak wprost, uważam że do tego dalej sprowadza się przekaz” – przekonuje w naszej rozmowie mój gość. Wertheim jest – poza tym, że pracuje dla Carnegie Endowment for International Peace – gościnnym wykładowcą na Yale i Catholic University w Waszyngtonie, a także autorem świetnej książki „Tomorrow, the World: The Birth of U.S. Global Supremacy” (Jutro cały świat. Narodziny amerykańskiej globalnej supremacji).
Jeśli jesteście ciekawi, jak perspektywa przyjęcia Ukrainy do NATO wygląda w oczach badacza reprezentującym realistyczną szkołę myślenia o stosunkach międzynarodowych – zapraszam do lektury!
Wywiad ukazał się również na stronach tygodnika PRZEGLĄD nr 30/2023, do kupienia na stronach sklep.tygodnikprzeglad.pl
Jakub Dymek: Napisał pan niedawno esej w „New York Timesie”, który przekonuje, że przyjmowanie Ukrainy do NATO to zły pomysł. Pozwolę sobie zapytać od razu i bez zbędnego wstępu: dlaczego?
Stephen Wertheim: Wielu zwolenników członkostwa Ukrainy w NATO widzi Sojusz jako ostateczną gwarancję bezpieczeństwa. Najpewniejszą metodę odstraszania (surest deterrent), jaka istnieje. I ja doskonale rozumiem, dlaczego tak twierdzą. Dla wielu państw NATO od momentu powołania rzeczywiście było najskuteczniejszą formą gwarancji bezpieczeństwa. Problem z przyjęciem do tego sojuszu Ukrainy wynika jednak z przyczyn właściwych dla samej Ukrainy…
…to znaczy?
O gwarancjach bezpieczeństwa można myśleć w kategoriach pewnego rachunku. Po jednej stronie tego rachunku znajdują się czynniki odstraszania i obrony, po drugiej ryzyka. I można się zapytać, która strona tego rachunku przeważa. Jeśli chodzi o odstraszanie, to z jednej strony doskonale rozumiem, że Władimir Putin czy dowolny jego następca musiałby się dwa razy zastanowić przed uderzeniem na Ukrainę, gdyby wiedział, że państwa NATO zobowiązały się walczyć w jej obronie. Z drugiej jednak strony, każdy rosyjski przywódca będzie też miał powody, żeby wątpić w wiarygodność takich gwarancji bezpieczeństwa.
Dlaczego?
Bo żaden z krajów NATO nie zdecydował po 2014 roku, że jego kluczowy interes każe pójść na konfrontację z Rosją o Ukrainę. I ta sytuacja ciągnie się już od blisko 10 lat. Rosja zaś udowodniła, że jest gotowa się bić i wykrwawiać w imię tego, co uważa za swój interes w Ukrainie. Zatem z punktu widzenia Moskwy to dalece wątpliwe, że w przyszłości NATO naprawdę będzie gotowe pójść na wojnę po przyjęciu Ukrainy, skoro od 2014 roku do dziś nie było w stanie tego zrobić. To zaś tworzy pokusę dla Rosji, by takie gwarancje bezpieczeństwa poddać próbie i rzeczywiście zobaczyć, co się stanie. Czy w razie jakiejś kolejnej agresji NATO naprawdę pójdzie walczyć o Ukrainę, czy przeciwnie. Być może dopiero wtedy się podzieli – na co Rosja liczyła już teraz i co się jej na szczęście nie powiodło.
Jednak po przyjęciu Ukrainy do NATO chęć udowodnienia przez Rosję, że artykuł piąty jest martwy – a z pewnością martwy w odniesieniu do Ukrainy – będzie wielka. Bo jeśli uda się w ten sposób podważyć gwarancje wynikające z artykułu piątego, to znaczy, że da się podważyć cały sens NATO. A wtedy najbardziej ucierpią akurat te państwa, które sąsiadują z Rosją.
Polacy, Estończycy czy Litwini powiedzą panu, że widzą ten dylemat dokładnie odwrotnie.
I zaraz do tego wrócę, ale tylko skończę temat rachunku odstraszania i ryzyka. W jaki sposób NATO może uwiarygodnić swoje gwarancje? W trakcie Zimnej Wojny, jak wiemy, w RFN rozmieszczono tysiące głowic jądrowych i całą armię amerykańskich żołnierzy. A jednak nawet wówczas najwybitniejsze umysły sojuszu dalej zastanawiały się, czy kiedy dojdzie do wojny, czy USA zdecydują się zaryzykować Boston, by ocalić Bonn? Ta sytuacja pokazuje, że słowa „artykuł piąty” i „odstraszanie” nie mają magicznej mocy zaklęć. Fakt, że zobowiązania i gwarancje bezpieczeństwa istnieją nie oznaczają automatycznie, że są one podparte gotowością pójścia na wojnę przez Stany Zjednoczone i inne kraje sojuszu.
I teraz ostatnia kwestia. W trakcie, gdy teraz trwa wojna, pytanie o to, czy Rosja gotowa będzie zaatakować Ukrainę ponownie, by powstrzymać jej przystąpienie do NATO, wydaje się bezzasadne. Ta wojna już trwa. Ale tak naprawdę to jest istotne pytanie. Czy nawet po zakończeniu tej wojny, rozpoczęcie procesu akcesji natychmiast da Moskwie kolejną wymówkę, by zacząć kolejną? Jeśli tak jest, to czy przyjęcie Ukrainy do NATO daje mocniejsze gwarancje bezpieczeństwa dla Europy, dla wschodniej flanki, dla samej Ukrainy – czy odwrotnie?
Ale czy w takim razie to, co pan proponuje, nie stanowi de facto prawa weta dla Rosji względem rozszerzania NATO? Nawet jeśli jakieś państwo chce dołączyć do Sojuszu, nawet jeśli spełniło wymogi, to jeśli Moskwa zawsze może akcesje powstrzymać mówiąc, że po prostu się na nią nie zgadza…
Keep reading with a 7-day free trial
Subscribe to To nie jest blog. to keep reading this post and get 7 days of free access to the full post archives.