Antydemokratyczny liberalizm
Za każdym głosem na Brexit, Trumpa czy Orbana stoi jakiś Grabowski.
Liberalizm miał początkowo często charakter antydemokratyczny – czytamy na Wikipedii. Na to wpada Bogusław Grabowski i mówi: wskakuj, nie ma czasu, wracamy do korzeni.
Ten żart – mam nadzieję, że znośny – odnosi się oczywiście do medialnego tour de force byłego doradcy gospodarczego premiera Tuska a dziś autora najgłośniejszych antypisowskich bon-motów w mediach. Według Grabowskiego – to dość wierny wyciąg z jego rozmowy na antenie Radia Zet – należy wprowadzić w Polsce euro, podwyższyć wiek emerytalny, sprywatyzować Orlen i inne spółki energetyczne, zlikwidować 13 i 14 emeryturę, ograniczyć wypłaty 500+ dla najzamożniejszych, a o prawdziwych zamiarach nie informować społeczeństwa – bo ich nie zrozumie.
„Jeśli wygra PiS, Polska będzie drugą Grecją”, „Nie stać nas na socjal” i „Nie ma żadnych powodów, żeby były jakieś przedsiębiorstwa państwowe” (po co Polsce koleje, gazoporty, rurociągi, kopalnie i sektor zbrojeniowy w państwowych rękach, skoro w Ameryce są prywatne?), a w sprawie własnej waluty „Polacy nie mają pojęcia, o czym mówią, ja jestem ekonomistą”. Oraz, najlepsze na koniec: „polskie społeczeństwo samo w sobie będzie barierą dla zdrowego prorozwojowego programu”– poglądy Grabowskiego są taką karykaturą, że mogłyby posłużyć za dialogi w polskiej wersji „Opowieści Wigilijnej” przepisanej rękami Janka Śpiewaka.
Oczywiście podobne opinie robią dobrze samemu ich autorowi – cytować go będą media anty-Pis (z uwielbieniem) i pro-PiS (na dowód tezy o krwiożerczym nastawieniu opozycji). Dla przekonanego o swoich racjach i mądrości Grabowskiego to z pewnością czysty profit. Gorzej z nastrojami na opozycji, która już nie wie, co z tym zrobić – bo hot tejki Grabowskiego są tak gorące, że aż parzą w ręce.
„Wiesz już dlaczego Donald nie wpuszcza takich ludzi do gabinetu?” – żachnął się bliski PO kolega, gdy tylko zapytałem go szyderczo w rozmowie o nastroje po wypowiedziach „guru opozycji”. (Jak nazywa go TVP, nie sami członkowie PO i Donald Tusk, rzecz jasna). „Właśnie dlatego: przykleja się i latami się musisz się za niego tłumaczyć. Gdy tylko wpuścisz takiego eksperta do gabinetu, to uważa, że będziesz realizował jego program i uczynisz przynajmniej ministrem. Gdy tego nie zrobisz, obraża się i mści jak z powodu odrzuconej miłości”.
Grabowski (który w rzeczywistości nie jest ani członkiem PO, ani doradcą opozycji) to oczywiście figura wymarzona dla PiS. Niczego w kampanii wyborczej nie trzeba TVP i PiS-owskim spin doktorom bardziej niż kolejnych wypowiedzi kojarzonych z opozycją medialnych postaci przekonujących, że ludziom trzeba coś zabrać, obciąć i ograniczyć. Ale chodzi o coś więcej, niż tylko kontekst samej kampanii.
Figura eksperta takiego jak Grabowski uosabia zjawisko znane jako „antydemokratyczny” czy „paternalistyczny liberalizm”. W skrócie: to przekonanie, że ludzie są za głupi, żeby pozwolić im w demokratycznych wyborach decydować o sprawach takich jak polityka gospodarcza. To właśnie podobne nastawienie (i opór wobec niego) były wysokoenergetycznym paliwem wszystkich populizmów minionej dekady – z lewa i prawa – oraz na przykład referendum Brexitowego. Gdy jeden z czołowych brexitowców przekonywał, że „w tym kraju mamy już po uszy ekspertów” to w swojej demagogii dotykał jednak prawdziwego problemu. Ludzie czasami naprawdę mają dość ekspertów.
Keep reading with a 7-day free trial
Subscribe to To nie jest blog. to keep reading this post and get 7 days of free access to the full post archives.